Zrobienie kwietnika, zajęło mi prawie całe wakacje. Jak zawsze wszystko zaczęło się od dziwnego pomysłu, potem przyniosłam do domu taboret, a potem trzeba było wziąć się do pracy. Zerwałam siedzisko, usunęłam niepotrzebne gwoździe, a po zdarciu wielu warstw olejnej farby pojawiło się drewno. Mój brat przyciął deskę na półkę, a mój mąż wyszlifował taboret, zamontował półkę i listwy dookoła siedziska. Po lakierowaniu do pracy znów wzięłam się ja. Ciąg dalszy i efekty naszej pracy na zdjęciu.
Wrzesień 2011
[…] z drabiną malowałam kwietnik, który dwa lata temu zrobiłam z taboretu (klik). Na przeróbkę tej przeróbki wpadłam na pomysł już dawno, ale do pracy zmobilizowało mnie w […]